- Mallory? Coś się stało? - z natłoku przemyśleń wyrwał mnie głos basiora, który powtórzył swoje pytanie, poprzednio nie uzyskując odpowiedzi.
- Deszcz.
- No tak, co z nim? Boisz się burzy?
- Na drodze zaraz będzie dużo błota. Zejście będzie problematyczne, można spaść, a przy większym pechu nawet umrzeć. - powiedziałam wpatrując się w dolinę smaganą wiatrem.
Lakris westchnął i spojrzał w tą samą stronę co ja. Może warto tutaj przeczekać? Jeśli zaczniemy schodzić teraz, ulewa może się zwiększyć powodując, że po prostu pospadamy ze stromego zbocza, które i bez tego jest trudne do pokonania. Już miałam zaproponować, aby zaczekać do jutra aż przestanie padać, a droga lekko przeschnie, ale wilk mnie wyprzedził.
- Zaczekajmy, aż przestanie padać. Potem zobaczymy, czy da się bezpiecznie dojść na sam dół. - powiedział odwracając się w moim kierunku.
Spojrzałam na niego i skinęłam głową. Na górze na szczęście było trochę drzew, a wchodząc tu zauważyłam kilka przewróconych, najwyraźniej przez wichurę, która miała miejsce kilka miesięcy wcześniej. Dałam basiorowi znak, aby podążył za mną i szybkim truchtem ruszyłam w ich stronę. Na miejscu zaczęłam robić podkop pod dwoma kłodami, które wzajemnie się krzyżowały.
- Co robisz? - spytał basior niepewnie, ale nie czekając na odpowiedź pomógł mi kopać.
- Tutaj się schowamy, nie będzie tak wiało oraz mocno nie zmokniemy. - odparłam, próbując powiększyć dół jak najprędzej.
Lakris?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz