- Powinnam przestać o tym myśleć... - westchnęłam i wyminęłam nieszczęsny pień.
W tym samym momencie mnie olśniło - co jeśli po prostu się... zauroczyłam?
Ja?
Zwolniłam kroku.
- Nie, to niemożliwe. - mruknęłam sama do siebie kręcąc łbem. Gdyby ktoś mnie teraz zobaczył, z pewnością pomyślałby, że mam świra. - Ale z drugiej strony... - kiedy powiedziałam to na głos, pewna część tego zaczęła mi się podobać. No bo co jeśli to prawda?
Zauroczenie. Ta dumniejsza część mnie szalała z wściekłości, że byłabym w stanie polubić kogoś w ten sposób po zaledwie kilku dniach znajomości, ale ta druga... Ta druga była przekonana, że tak jest. I czegokolwiek bym nie próbowała teraz przemyśleć, wszystko wracało do momentu, w którym jeszcze chwilę temu wpatrywałam się w żółte oczy basiora.
Z dezaprobatą pokiwałam głową. No któż by się spodziewał?
Na szczęście docierałam już do swej nory, do której po wejściu jak zwykle rozłożyłam się zajmując maksimum przestrzeni. Nie byłam śpiąca. No dobrze, właściwie to troszkę byłam, ale zasnąć nie mogłam. Kilka razy wstawałam, potem kładłam się znowu, aż stwierdziłam, że tak być nie może i z uniesionym lekko ogonem opuściłam swoje leże, gdyż wpadłam na pomysł, że jak nie mogę iść spać, to sobie chociaż na coś zapoluję. No i tak też zrobiłam. Prędko wytropiłam jakiegoś szaraczka, a tak naprawdę to po prostu przechodziłam, a zając sam przeciął mi drogę, więc nie czekając na nic rzuciłam się za nim w pogoń.
Posiłek mnie rozczarował, bo nie mogłam nawet nacieszyć się jego smakiem. Jeśli to ma tak wyglądać, to ja się poddaję. Uświadomiłam sobie, że chyba zaczynam coś czuć do basiora jakieś dwie godziny temu, a już zaczyna mi to przeszkadzać. No bo co mam zrobić? On z pewnością jest bardziej skomplikowany w uczuciach, a ja jestem tylko biedną waderą, która żyła na odludziu przez cały rok.
Westchnęłam głośno i usiadłam na ziemi przed resztkami zająca, lekko brudząc swoją sierść. Prawdę mówiąc to nie wiedziałam co z tą całą sytuacją zrobić.
Venir?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz