Kiedy uniosłam wzrok na basiora, spostrzegłam, że ma niewielką ranę zaraz nad okiem. Szybko wstałam, aby się temu przyjrzeć, ale po dokładniejszych oględzinach okazało się, że to nic poważnego. Drobna ranka szybko przestała krwawić, co, mam wrażenie, sprawiło mi większą ulgę niż Lakris.
- Ale przyznaj, przez chwilę się bałaś, co? - drażnił się ze mną wilk.
- Tak, przed chwilą napędziłeś mi niezłego stracha. Już zaczynałam się martwić, że dzieje się coś bardzo złego. - spojrzałam na łosia leżącego obok. - To co, będziemy jeszcze długo zwlekać z jedzeniem? - spytałam, na co basior tylko się uśmiechnął i dał mi sygnał, abym zaczęła jeść. Jak zwykle dżentelmen.
Oczywiście, nie zdołaliśmy pomieścić całego łosia. ani tym bardziej nie daliśmy rady go przenieść, więc oderwaliśmy jedną nogę rogacza i zaciągnęliśmy do doliny, gdzie w strumieniu wypłukaliśmy się z krwi.
Wyszłam z wody trochę wcześniej od Lakris i po prostu zaczęłam podziwiać ożywiające się drzewa, które pomału zapełniały się pączkami liści.
- Ładnie, nie? - zza pleców usłyszałam głos basiora.
- Tak, to prawda. Nie mogę się już doczekać, aż zrobi się cieplej. - przyznałam nie odrywając wzroku od gałęzi drzew.
- Co teraz robimy? - zapytał wilk stając tuż obok mnie. - Mam rozumieć, że już na żadną górę nie wejdziemy, tak?
- W żadnym wypadku. - warknęłam szybko, przez co Lakris się roześmiał. Właściwie to sama też się uśmiechnęłam na wspomnienie tego, co działo się jeszcze niedawno. - Musimy wymyślić jakiś inny sposób na spędzanie wolnego czasu, ale żadnych gór, wzgórz, pagórków i tego typu rzeczy.
Lakris?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz