- Znajdujesz się na terenach Watahy Thair Esser. - zawołałam unosząc delikatnie ogon ku górze. - Jakie są Twoje zamiary? - wyprostowałam swoją postawę gotowa do walki lub ucieczki, jeśli okazałoby się, że wilk nie jest tutaj sam. Sekundy zamieniały się w godziny. Byłam już zmęczona wcześniejszą próbą upolowania czegoś, a teraz jeszcze muszę wybadać kim jest ów intruz.
- Nie wiedziałam, że jest tutaj wataha i znalazłam się tutaj przypadkiem. - usłyszałam głos wadery, co nieco mnie uspokoiło. Schowałam wyszczerzone wcześniej kły i wolnym krokiem zaczęłam się zbliżać do nowoprzybyłej. Dopiero teraz mogłam ją lepiej zobaczyć. Ją oraz jej całkowicie odsłonięte zęby, udało mi się nawet dosłyszeć delikatne powarkiwanie. Serce wciąż biło mi szybko i nie mogłam go uspokoić.
- Rozumiem. - wadera była w pozycji gotowej do ataku, chociaż po jej odpowiedzi w żadnym wypadku nie miałam zamiaru się bezsensownie tłuc. - W takim razie proszę, abyś opuściła nasze terytorium. - udało mi się zachować spokój, ale nadal moje futro było najeżone, jak gdyby moje ciało próbowało mnie ostrzec przed czymś, co mogło czaić się dookoła. - Lub jeśli wolisz, możesz do nas też dołączyć. Nazywam się Mallory. - przedstawiając się skinęłam lekko głową, a szara wilczyca nieufnie zmierzyła mnie wzrokiem.
- Werbena Czarny Bez. - powiedziała oschle.
- Przykro mi, że musiałyśmy poznać się w takiej sytuacji, ale proszę, przemyśl moją propozycję. - w końcu udało mi się przywrócić sierść do ładu. Werbena wydawała się przez chwilę zastanawiać, ale wciąż była przygotowana do rzucenia się na mnie.
Werbeno?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz