– Zatrzymaj się – warknął nagle. Przewróciłam oczami, ale posłusznie wykonałam polecenie i zaczęłam węszyć. Zdecydowanie miał ode mnie lepszy węch. Spomiędzy zgnilizny i sosny wyłonił się nowy zapach, który nie wróżył nic dobrego, a był to zapach wilka. Zaczęłam oddychać szybciej, a w głowie już obmyślałam najlepszą drogę ucieczki. – Nie denerwuj się. Powinniśmy się rozdzielić.
– Jak to?! Przecież wtedy na pewno zginiemy – pisnęłam, ale szybko przestałam, bo zostałam przygnieciona do podłoża. Potraktował mnie jak zwykłego śmiecia. Zamiast ulec, obnażyłam kły i warknęłam w jego stronę, na takie traktowanie sobie nie pozwolę.
– Przestań, bo cię usłyszą Czarny Bzie. Jesteś waderą, skoro ja cię nie zabiłem, oni też tego nie zrobią. Po prostu idź – nakazał. Wstałam i otrzepałam futro ze śniegu. Popatrzyłam z gniewem w jego, oczy, liczyłam na mentalną walkę, ale w jego spojrzeniu zobaczyłam tylko smutek i zmartwienie. Momentalnie zmiękłam i posłusznie ruszyłam we wskazaną stronę.
– Hej – zaczęłam, basior wciąż stał tam gdzie wcześniej – ale pachnę tobą.
– Jesteś waderą, z resztą wcześniej też nosiłaś na sobie zapach innych wilków. No rusz się.
Nie powiedziałam nic więcej. Na początku szłam żwawo w stronę nieznanego, Kwiatek w końcu miał trochę racji, nie powinni mnie ot, tak zabić, jednak z każdym krokiem mój niepokój narastał, a kiedy na zboczu góry zobaczyłam szarego wilka, zamarłam. Co teraz?
Mallory?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz