Mogliśmy sami ich dobić i nie było by problemu, w ten sposób sam wpadł w sidła ludzi. Jednak nie mogłem go tak zostawić w łapskach ludzi. Pobiegłem czym prędzej w las próbując znaleźć jakiekolwiek stado czy chociażby niedźwiedzia.
Minęło już z kilka chwil, które dla mnie dłużyły się jak godziny, nie mogłem tak po prostu zostawić basiora na pastwę losu. Węszyłem tyle ile mogłem, ale prawdopodobnie atak na tamte stado, które przegoniliśmy z Lakrisem, po prostu spłoszyło resztę zwierząt. Nic nie mogłem zrobić jak tylko wrócić i wyrwać stamtąd basiora.
Tak na prawdę, nie wiedziałem ile czasu minęło ale... To co ujrzałem, to mnie przeraziło.
Wszędzie leżały martwe ciała ludzi, najwięcej ran ponieśli na szyi, przez ugryzienie... Jednak nie zrobił tego Lakris, zapachy się tutaj mieszały, tak jakby jakieś stado...
Powolnym krokiem zacząłem się rozglądać wokół mnie, nie czułem ani jednej żywej duszy, dopóki nie ujrzałem chudego mężczyznę z którego uchodziło życie.
Jego cała szyja krwawiła, krople czerwonej cieczy wypływały z jego ciała niczym fontanna.
Nia miałem zamiaru patrzeć na jego męki, były odrażające nawet jak na człowieka, brzydziłem się jego istnieniem. Wbiłem swoje białe, jak śnieg, kły i wbiłem je w tętnice, rozrywając ją przy tym. Mężczyzna jeszcze przez chwilę się trzepał, po czym zakończył swój żywot. Mgnieniem oka ujrzałem, że dwa wilki, co je spotkaliśmy, padły martwo.
Już wiedziałem, że to była robota jakiejś większej watahy.
-Lakris... - Szepnąłem cicho do siebie z warkotem. Zacząłem się szybko rozglądać, wiedząc o braku niebezpieczeństwa, wyczułem jego zapach przy jakimś dole. Pobiegłem w jego ślady i spojrzałem w dół, widząc że wilk dokonuje podkopu.
-Lakris? - Znów odezwałem się, tym razem głośniej. Wilk cofnął się i spojrzał w moim kierunku.
-Jesteś w końcu... - Odpowiedział karcąc mnie tym swoim wzrokiem, zrobiłem w sumie podobnie.
Nie miałem zamiaru robić podkopu, zajęło by to dużo czasu. Spojrzałem chaotycznie na kratę, która byłaby całkiem dobrą drabiną, przy jego silnych łapach dałby radę się wspiąć i wyskoczyć.
-Odsuń się. - Rzuciłem krótko i swoimi kłami, ubabranymi we krwi, chwyciłem za kraty zaczynając się cofać. Wilk na mój rozkaz schował się w dole, który rzekomo wykopał.
Krata spadła idealnie tak, by ten mógł się po niej wspiąć. Lakris z łatwością wybił się z ziemi i wskoczył na kraty, tymczasem ja stanąłem na czatach, czy aby na pewno wszystko zdechli. Wilkowi udało się wynieść z tego cało, pomimo że posiadał na głowie wielkiego siniaka.
Widząc go zdyszanego, spojrzałem na niego czy aby na pewno nic mu więcej nie zrobi.
-Czy ty...? - Spojrzał na mnie, a dokładnie na mój zakrwawiony pysk i całe te otoczenie.
Lakris?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz