- Konor, wszystko ok?
- Tak, zamyśliłem się tylko...
- Widzę że dużo myślisz, co Cię tak dręczy?
- Nic mnie nie dręczy... skąd ten pomysł?
- Sorki... Tylko przypuszczenie. Robisz to często.
- Zmień temat, proszę... Trochę mnie to krępuje. - Odpowiedziałem nieśmiało
- Jasne, już. Idziemy popływać?
- Nie mam siły, może na coś zapolujmy, głodny jestem.
Wiedziałem już że wadera czuje, że to dla mnie krępujące.
- Dobra, ale za chwilę... Teraz ja tu rządzę! - Rzekła wilczyca po czym skoczyła na mnie.
Miałem protestować ale sobie odpuściłem, nie wiedziałem co chce zrobić. Wadera zaczęła szarpać moje futro. Nieświadomie pokazałem zęby. Po chwili gwałtownie odskoczyła i kręciła się w kółko. Myślałem przez krótką chwilę. Jednak zamiast odejść, uśmiechnąłem się i zacząłem biec. Zrozumiałem że to miało mnie rozśmieszyć i zachęcić do zabawy. Po paru metrach zatrzymałem się i czekałem jak wilczyca dobiegnie.
- Przepraszam Konor, nie chciałam Ciebie urazić.
- Nie szkodzi, dziś mam gorszy dzień, nie zjadłem nic.
- Zapolujmy na coś! - Zaproponowała wadera.
- Dobry pomysł. Co ostatnio tu biega?
- Haha, my. Ale tak serio to szaraki, sarny, w nocy czasami widuje żbiki i dziki.
- O nie! Tylko nie dziki...
- Dlaczego o nie? - Spytała wadera.
- Boje się ich. To długa historia, potem Ci opowiem.
Patrzyłem na wilczycę z oczekiwaniem na odzew.
- Na co patrzysz?
- Widzę dziki. Idą w naszą stronę. - Odpowiedziała skupiona wadera.
- Co teraz?! - Spanikowałem.
- Polujemy, albo uciekamy. Albo albo, szybka decyzja.
Zanim zdążyłem odpowiedzieć, Hekate rzuciła się w pogoń krzycząc do mnie; Biegnij za mną! Ryzykuj! Zaryzykowałem. Miałem dziwne uczucie, że będzie głupio stchórzyć. Udałem się w pogoń. Zdążyłem już dobiec do wadery, biegła równym tempem. Hekate złapała dzika za kopyto, ja nie wiedziałem co robić, wyszczerzyłem kły i ugryzłem dzika w plecy. Po chwili mogłem już nazwać zwierzę naszą wspólną zdobyczą. Ja przeniosłem "obiad" z lasu na lakę a wadera sprzątała resztki.
- I co, już Ci lepiej Konorze?
- Tak, lepiej lepiej! A i wystarczy Kon.
Muszę już spływać Hekate. Przebiegnijmy się i wracam. Przebiegłem z wilkiem parę metrów, nagle zatrzymałem się i usiadłem, wadera również. Nagle poczułem dziwne uczucie. Po chwili wstałem, otrzepałem się z trawy i pożegnałem się z Hekate. Odszedłem do swojej nory, nie mogłem zasnąć. Ciągle o niej myślałem.
Hekate?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz