-No co? Zgubiłbym całą dumę basiora, gdybym pozwolił samicy marznąć i leżeć na deszczu.
Niestety, chyba moje słowa ją zakłopotały.
-W...w takim razie dziękuję.
Dosłownie dwie minuty później wiatr zaczął wiać mocniej i słychać było grzmoty. Czułem pioruny przeszywające niebo i uderzające w ziemię oraz drzewa. Byleby tylko nie spowodowały żadnego pożaru. Mallory gapiłam się to na mnie, to na ziemię bez żadnego słowa.
-Zdrzemnij się trochę aż trochę ta pogoda nie przejdzie. -Powiedziałem od razu.
-Dobrze...w takim razie. - Zamknęła oczy i schowała głowę w swoim futrze.
Taki kłębek. Uroczy kłębek. Zdecydowałem się czuwać na wszelki wypadek, część mojego futra była już przemoczona, ale mniejsza z tym. Czas aż alfa się nie obudziła minął mi na rozmyślaniu i planowaniu tego co mam robić później. Zanim się obejrzałem był już ranek, jednak nadal lekko padało.
-Dobry~ Jak się spało?
Mallory?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz