– Na nasze szczęście należę i mogę sobie łowić w tym strumyku do woli moja droga.
Zaskoczył mnie swoim tonem na tyle, że przez dłuższą chwilę nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Wilk prawdopodobnie w ogóle się tym nie przejął, bo zaczął pożerać swoją zdobycz.
– Co tutaj robisz? – zaczęłam nadal nie do końca wiedząc, po co ciągnę tę rozmowę.
– Czekam na jakiegoś odkrywcę, mamy się ze sobą spiknąć i pooglądać tereny watahy, przy okazji rozrysuję sobie mapy.
Czyli czekał na mnie. Z tej okazji pozwoliłam sobie przeanalizować jego wygląd. Może i byłam bezpieczna i miałam już stado, które w razie czego powinno mnie ochronić, ale ze względu na wydarzenia z przeszłości wolałam wiedzieć z kim będę miała do czynienia przez następne godziny. Basior był dobrze zbudowany, dość wysoki, ale nie tak, jak Venir, którego udało mi się spotkać w międzyczasie, nie przewyższał również Kwiatu Paproci. Miał ładne, czekoladowe oczy.
– W takim razie jestem. Mam na imię Werbena Czarny Bez, ale wystarczy Werbena. Mam zamiar udać się dziś na wschód, chyba że masz lepszy pomysł?
– Khidell, skończę swoją rybkę i możemy iść.
Khidell?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz