Z naszymi siłami udało nam się podnieść to martwe bydle, mimo że byłem całkowicie głodny to postanowiłem się podzielić zdobyczą z innymi, jednak następnym razem na polowania ruszam samemu. Przez długi czas szliśmy w ciszy i nawet nie miałem ochoty się odzywać do Lakrisa, w sumie to żaden z nas nie miał po co. Po dłuższej chwili znowu poczułem błoto pod swoimi łapami, powoli ześlizgiwałem się z nie dużego ubocza, mimo tego mój kompan nie miał zamiaru robić tego powoli, poślizgnął się pierwszy i pociągnął mięso, razem ze mną, w największe błocisko w górach. Biały wynurzył się z błociska cały upaprany, widać było po nim że nie za bardzo spodobała mu się wykwintna kąpiel w błotku... W sumie to jego wina, bo przecież nie moja?
Moje futro nie było jakoś ubabrane w błocie, bardziej mój ogon i łapy... Do czasu gdy nie zacząłem się cicho i wrednie śmiać z basiora, ma za swoje groźby! Niespodziewanie... Sam wylądowałem w błotnej kałuży, do której zostałem wrzucony przez białasa. Wytarmoliłem się z wielkiej kałuży biorąc głęboki wdech, który na chwilę straciłem będąc w błotniastym świecie...
Usłyszałem szeroki śmiech od wilka, którego najbardziej ubawił widok ubłoconego czarnego wilka.
-Ha. Ha... Bardzo śmieszne... - Odrzekłem. -Możemy już iść?
Wilk znów spojrzał na siebie i był dość zniesmaczony widokiem swojego futra.
-Eh, leć się umyć lalusiu.
Wilk przewrócił oczami i spojrzał na mnie pytająco.
-Co? - Spytałem patrząc sam zdziwiony, przekręcając przy tym głowę.
Lakris?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz