– Podoba mi się, dziękuję bardzo za pomoc i do jutra? Gdybym mogła, to przyszłabym do ciebie, ale mam wrażenie, że prędzej się zgubię niż dotrę do miejsca docelowego, więc...
– Tak, do jutra. Przyjdę koło południa – obiecała.
Skłoniłam się lekko na pożegnanie, a następnie padłam na chłodne podłoże. Przez cały dzień kilkakrotnie złapałam się na myśleniu o tym wypłowiałym, głupim wilku, który mimo wszystko drugi raz uratował mi życie. Gdzie jesteś Narcyzie? W tym momencie bardzo brakowało mi jego ciepła. Przymknęłam oczy i skupiłam się na swoim nierównym oddechu. Nadal byłam zdenerwowana, potrzebowałam jedynie znaku życia. Niewiele myśląc wyszłam ze swojej groty i spojrzałam w niebo. Księżyc był przysłonięty chmurami, a temperatura spadła poniżej zera. Krótka trawa podobnie, jak inne rośliny była pokryta szronem. Westchnęłam, właściwie nie wiem na co czekałam, to tylko wycie. Odezwałam się tylko raz, ale wystarczyło. Po niecałej minucie usłyszałam melodyjną odpowiedź docierającą ze wschodu. Moje ciało automatycznie się rozluźniło, choć nawet nie czułam, że jestem spięta. Warknęłam na siebie pod nosem i poszłam spać.
~~~
Obudziłam się chwilę przed wschodem słońca. Na dworze prószył śnieg, gdzieś w oddali słychać było kruki. Pozostało mi jedynie czekać na Mallory. Położyłam się przy wejściu do swojej groty, łeb ułożyłam między łapami i czekałam. Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam, ale zbudził mnie donośny głos wadery.
– Cześć Werbeno, jak ci się spało? – zapytała z zainteresowaniem.– Dobrze, a tobie?
– Też niczego sobie, chociaż kiedy byłam już na miejscu okazało się, że niedaleko naszego terenu odnaleziono ciało martwego wilka i musieliśmy zidentyfikować, czy nie należał do naszej watahy.
W trakcie jej wypowiedzi moje serce znów zaczęło mocniej bić, aż w końcu całkowicie zamarło.
– Czy jesteś w stanie powiedzieć jak wyglądał, cokolwiek?
– Był ciemny, nie wyglądał zdrowo, ale zdecydowanie nie umarł z powodu starości, głodu, czy choroby. Coś go zabiło. Mam nadzieję, że to nie twój przyjaciel?
– Nie, ale w tym momencie boję się jeszcze bardziej – powiedziałam drżącym głosem.
– Dlaczego?
– Poznałam go zaledwie kilka dni temu, wcześniej wędrowałam sama, on też. Właściwie wiem o nim tylko tyle, że jest słaby w polowaniu i wiem, jak wygląda – wyznałam siadając i spuszczając łeb.
– Jeśli faktycznie jest jakimś zagrożeniem, powiadomię straże. To nie twoja wina, prędzej czy później sam by tu dotarł, a dzięki tobie wiem, czego mogę się spodziewać. To jak, idziemy do reszty? Nie jesteś tutaj bezpieczna.
– Tak, chodźmy.
Wstałam i otrzepałam sierść z kurzu. Po drodze nie odzywałyśmy się zbyt wiele, właściwie na początku nie miałam co oglądać, wszędzie te same drzewa, krzaki, ale starałam się zapamiętać drogę do swojej pierwszej jaskini, z pewnością jeszcze nieraz się przyda.
Mallory?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz