-Czy ty...? - Wymsknęło mi się.
Jednak nie byłem głupi, nawet gdyby bardzo chciał, w pojedynkę nie byłby w stanie ich tak załatwić. W powietrzu unosił się zapach nieznanych mi wilków.
-Nieważne. Lepiej powiedzieć o tym alfie i zawiadomić resztę watahy o potencjalnym, sporym zagrożeniu.
-Yhm. Te rany... - Wilk wpatrywał się w ślady i skaleczenia po linach oraz wyrwanej sierści na mojej szyi.
-To zostawmy na później, na pierwszym miejscu jest bezpieczeństwo watahy.
-W takim razie chodźmy. - Ruszył do przodu lekko przewracając oczami.
Naprawdę nie mogłem stwierdzić o czym on myśli, wokół niego zawsze jest jakby aura, która nie pozwala innym się do niego zbliżyć, chociaż chyba powoli, bardzo, bardzo powoli łagodniała. Po drodze zaczęliśmy biec i niestety część ran się rozwaliła, co było lekkim nieudogodnieniem. Jednak po drodze, zanim dostaliśmy się do alfy trafiliśmy na obcego wilka, którego zapach był podobny do tych w ludzkim obozie. Pewnie wrócimy tam później to zbadać z resztą. Venir zjeżył futro i pokazał swoje kły.
-Kim ty jesteś? - Spytałem przyjmując obronną postawę.
Skoro ani ja, ani mój współtowarzysz nie znaliśmy tego wilka, to mógł być równie dobrze częścią wrogiej grupy wilków.
Venir?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz