-Trochę. Przygotowanie przed kolejnym polowaniem, dołączysz? - Spytałem patrząc mu prosto w oczy i delikatnie się uśmiechając.
Wilk ponownie przekrzywił swoją głowę jakby nie wierzył w to o co spytałem, ale po chwili otrząsnął się.
- Nie mam nic przeciwko. Jelenie? Dziki?
- Niedaleko stąd jest stado danieli. Są większe, zjemy i część można zanieść Mallory.
Żwawym krokiem ruszyłem przed siebie, wskazując mu że poprowadzę i ma iść za mną. Po niecałych 20 minutach drogi w milczeniu dotarliśmy niedaleko stada. Venir, gdybym mu pozwolił, to chyba rzuciłby się ot tak na stado płosząc je.
-Zostań tutaj, przegonię tu ofiarę, a ty ją dobij. - Powiedziałem i ruszyłem przed siebie, kiedy tylko byłem już blisko upatrzonej zwierzyny zobaczyłem już zniecierpliwionego basiora.
Przyspieszyłem tempo i głośno warknąłem wybiegając z wysokiej trawy i rzucając się na stado. Wszystkie zaczęły uciekać, ale wybrany daniel pobiegł w oczekiwanym kierunku i szczułem go aż do momentu aż Venir wyskoczył na zwierzę, rzucając się mu z kłami w czułe miejsca. Byłem pod wrażeniem tego jak atakował. Pomogłem mu obalić zwierzę do momentu aż leżało na ziemi oszołomione i nie mogło dalej uciekać. Oczekiwałem, że wilk dobije zwierzę, ale on zaczął je rozszarpywać na żywca co zaowocowało odgłosem niewyobrażalnego bólu zwierzęcia.
-Co ty kurna wyprawiasz!? - Wymsknęło mi się.
Byłem zaskoczony, no bo jak tak można? Od razu przegryzłem ofierze tchawicę, kończąc jej życie, po czym z wyrzutem spojrzałem na Venira, który nic sobie z tego nie robił.
-Po co go dobijałeś?
-A chciałbyś, żeby ciebie też ktoś rozszarpał na żywca? - Uśmiechnąłem się lekko mrożąc go wzrokiem. - Jeśli odwalisz przy mnie znowu coś takiego to cało z tego nie wyjdziesz.
Nieplanowanie, ale pogroziłem mu trochę. Do życia innych, nawet zwierząt łownych, trzeba mieć szacunek. Basior nic nie odpowiedział, aż wydawało mi się, że to zlekceważył.
-Zanieśmy to alfie i zjedzmy wspólnie. W porządku? - Spytałem.
Venir?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz