Powitał mnie całkiem ciepły głos ze strony wilczycy, która prawdopodobnie wywęszyła zapach moich ran. Najeżyłem się i podniosłem jedną z przednich łap do góry z gwałtownym warknięciem. Mój oddech był niespokojny i zimny, serce waliło jak szalone.
Wbiłem pazury w ziemię, na wypadek jeśli miałbym się przewrócić, chociaż spotkane zwierzę nie objawiało chęci do walki to i ja byłem podenerwowany. Czułem się zagrożony, nawet w pewnej chwili poczułem strach, który przemienił się w gniew szatana.
-Mam na imię Mallory. - usłyszałem.
Słyszałem spokój i czystość w jej głosie, patrząc na to, że nie rozmawiałem z nikim od dłuższego czasu i nigdy nie chciałem to zrobić... Gwałtownie się wycofałem i znowu zacząłem swój dramat, byłem tak nasączony nienawiścią i bólem ran, że nie myślałem racjonalnie.
Moje oddechy były nietypowe, brzmiałem jak jakiś psychopata z lasu. Z sercem było również podobnie, czułem istny ból w klatce piersiowej oraz przez nadmierne rany cielesne. Mój mózg oszalał i zauważyłem, że wilczyca się do mnie zbliżyła, mimo tego nadal na bezpieczną odległość.
-Potrzebujesz pomocy. - Znów rzekła. -Jak się nazywasz?
Usiadłem rozluźniając mięśnie i spowalniając oddech, moje ciało w końcu się zrelaksowało i serce wróciło do normalnego rytmu... Na tę chwilę...
-Venir... - Odpowiedziałem z ciężkim głosem.
Mallory zaczęła obserwować mnie z tamtej odległości, najprawdopodobniej oglądała moje rany. Cicho warknąłem kiedy tak tylko przejeżdżała wzrokiem po moim cielsku.
-Mogę ci pomóc... - Spojrzała na mnie łagodnym wzrokiem, zaś ja odwdzięczyłem się rzeźnią w oczach. Tym razem nawet ja nie wiem, co mi odbiło... Moje źrenice się pomniejszyły a oddech zaczął świrować, nie wiedziałem co już jest prawdziwe a co nie...
Jedyne co pamiętam, to skok w stronę wadery.
Nie wiem z jakiego powodu i dokładnie CO się stało... Ale już po chwili leżałem po drugiej stronie, za samicą. Przez jakąś chwilę nie poczułem żadnego bólu, który się nasilił gwałtownie w moich plecach. Otworzyłem swoje oczy, które powędrowały wzrokiem na czerwone drzewo, na które wpadłem całym cielskiem. Usłyszałem kroki wilczycy, która podeszła bliżej niż wcześniej.
Mallory?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz