-Jesz jak jakiś ptaszek. - Wyrwało mi się, czym sam byłem nieco zaskoczony.
Wadera spojrzała na mnie lekko zdziwiona i odpowiedziała rozbawionym tonem, że tyle jej wystarczy. Cóż...każdy ma inne zapotrzebowanie, ale zmartwiłem się trochę, dorosły wilk powinien jeść więcej, a przynajmniej tak mi się wydaje, jednak nie mam w zwyczaju pytać o takie rzeczy. Spojrzałem na pozostałości sarny i trochę było mi tego szkoda, ale zobaczyłem kilka lisów, które czaiły się już na padlinę i najpewniej rzucą się na to jak tylko znikniemy im z pola widzenia. W każdym razie nie zmarnuje się.
-Renesmee, mogę mówić ci Rene?
-A...nie ma problemu. - Odpowiedziała i zdaje mi się, że trochę się zawstydziła?
-W zamian możesz nazywać mnie Ris. - Uśmiechnąłem się i truchtem podszedłem bliżej wadery.
Usiadłem niecały metr od niej i zacząłem czyścić łapy z krwi, która wylała się z naszego posiłku, chociaż może lepszym pomysłem byłoby po prostu wytarzanie się w śniegu. Cisza między mną, a wilczycą powoli mnie krępowała.
-Rene, Rene, Rene... - Wadera spojrzała na mnie zdziwiona. - Chcesz się przejść na jakieś wzgórze i sturlać się na sam dół?
Spojrzałem jej prosto w oczy, uśmiechnąłem się i zacząłem lekko machać ogonem, czekając na odpowiedź.
Renesmee?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz