piątek, 20 marca 2020

Od Lakris CD Venira

Nie mogłem w to uwierzyć, nijak mi się to nie mieściło w głowie. Zatrzymałem się kawałek od Venira i patrzyłem na dwa wilki, które ledwo przypominały siebie. Co im się musiało stać? Wcześniejsza wściekłość nagle mnie opuściła, ogon który podczas biegu uniosłem opadł i aż zaszkliły mi się oczy na myśl co one musiały przejść, aby tak się zachowywać. Poczułem jakbym miał w gardle coś przez co nie mogłem mówić i jak gdyby coś próbowało rozerwać część mojego serca. Zacisnąłem zęby i ponownie ostro spojrzałem na te dwa wilki, sierść mi się zjeżyła.
-Ej...co ci jest? - Venir próbował ogarnąć co się ze mną dzieje, ale jakoś zabrakło mi słów.
Chwilę zajęło mi ogarnięcie się i powrót do bycia w miarę spokojnym.
-To nic, powrót złych wspomnień. - Basior spojrzał na mnie tak, jakby miał podobną sytuację.
Wziąłem głęboki oddech i próbowałem na spokojnie, raz jeszcze ocenić co się działo. Ani ja, ani mój współtowarzysz nie wiedzieliśmy co z tym zrobić, kiedy tylko chcieliśmy podejść bliżej, "nasi" stawali się coraz bardziej agresywni, próbując się na nas rzucić. Sam nie wiedziałem, uwolnić ich czy zabić? Albo spróbować przywrócić im zmysły? Niby jak? Siłą? Nie wyglądali na takich, co chcą współpracować. Spojrzałem na Venira, ale on chyba też nie wiedział co zrobić, a na samą myśl co te wilki przeszły robiło mi się niedobrze.
 Nagle wiatr zmienił kierunek i wyczułem zapach zbliżających się ludzi z tyłu, jednak zorientowałem się za późno, te łyse małpy z pomalowanymi twarzami, zarzuciły Venirowi i mi jakieś liny z pętlami na szyję, z wszystkich stron, kiedy próbowałem się rzucić na któregoś lądowałem na ziemi, a pętla się zaciskała. Cóż...dam radę się wyrwać, jeśli szarpnę mocniej, najwyżej skończy się na wyrwanej sierści i kilku ranach, miejmy nadzieję, że nie pokryli tego trucizną.
-DO JASNEJ CH...!!! - Szarpnąłem z całej siły wyrywając liny i rzuciłem się na ludzi przytrzymujących Venira, ci zaskoczeni próbując się bronić wypuścili liny.
Basior już chciał się rzucić na ludzi.
-Co ty wyprawiasz!? Wiej i leć po kogoś albo nie wracaj! Kij wie ile ich jeszcze jest, we dwóch nie damy rady, a ja nie mam zamiaru skończyć tak jak tamci! - Warknąłem do zaskoczonego wilka.
Wahał się przez chwilę, ale chyba ocenił sytuację na mocno zagrażającą i puścił się pędem w krzaki. Niestety, zanim się obejrzałem, oberwałem kawałkiem drewna, pozostali ludzie zarzucili mi pętle na nowo. Rana na szyi zaczęła mnie piec i krwawiła coraz mocniej. Szlag. Z ostatkiem sił zawyłem ostrzegawczo tak głośno jak umiałem, po czym straciłem panowanie nad ciałem upadając za ziemię. Ludzie zaczęli mnie gdzieś ciągnąć, nie zabili mnie. Wcześniej wspomniane dziwne wilki zachowywały się względem tych potworów tak, jakby były w nich zakochane przez co przeszedł mnie dreszcz. Straszne, aż mnie zemdliło. Ludzie wrzucili mnie do jakiegoś głębokiego dołu z kratą na górze. Zostaje tylko czekać co dalej, może udawać zachowanie tamtych i zwiać przy pierwszej lepszej okazji? Nie...mam swoją dumę, a to byłoby wyzbycie się jej. Kiedy tylko ludzie przestali zwracać na mnie uwagę i co chwilę obserwować, podniosłem się i próbowałem jakkolwiek wyczyścić rany. Po jakimś czasie z góry patrzyły na mnie te ludzkie pupilki, zdrajcy naszej rasy, byłem w szoku, gdy jeden z nich się do mnie odezwał.
-Jak się trzymasz, wilczku? - Nie był w stanie ukryć szyderczego tonu.
-Lepiej niż tacy zdrajcy jak wy. - Odpowiedziałem.
-Oj no weź. Ludzie są mili, karmią nas i się nami opiekują tylko za to, że ich pilnujemy i pomagamy im polować. To lepsze niż dzicz, gdzie musisz się o wszystko martwić. - Powiedział drugi.
-Nie ma absolutnie nic lepszego od wolności, a służenie ludziom? Nie dla mnie. - Powiedziałem i położyłem się odwracając do nich plecami.
Rozmowa z nimi to chyba ostatnia rzecz, na którą miałem ochotę. Minęło kilka godzin, jakiś czas temu człowiek przyniósł kawałek mięsa i rzucił niedaleko mnie, jego niedoczekanie, że to zjem. Może jeszcze miałbym odwalać to co one? Nie ma opcji. W środku nocy niedaleko obozu ludzi usłyszałem znajome wycie, zastrzygłem uszami i odpowiedziałem na nie kilka razy i wstałem opierając się o ścianę wyjąc ponownie.

Venir?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz