Zacząłem się zginać z bólu nieuważalnie, nie chciałem by wadera zaczęła się o mnie martwić z błahego powodu. Moje oczy zaczęły się otwierać, rozejrzałem się kątem oka po średniej rozmiarów norze, prawdopodobnie jest to jej miejscówka. Przekręciłem się w bardziej komfortową mi pozycję i zerknąłem na wyjście z tego dołka. Przed samą norą leżała ta wadera. Jęknąłem przewracając się na drugi bok z zamyśleniem.
-Po co to zrobiłaś?- Spytałem burcząc.
Wadera podniosła swój łeb i nastroszyła uszy.
-Bo powinno się pomagać, inni zrobiliby to samo na moim miejscu.
Jej głos był nadal spokojny, ale pewny siebie.
Położyłem swój łeb na ziemi przymykając oczy i zaczynając rozmyślać nad swoim celem, który został przesunięty na inny tor. W jednej chwili poczułem się lepiej i nawet dałbym radę wstać i pomaszerować dalej, jednak sumienie sprawiało bym został na miejscu... Mallory... Czy nie jest jej za zimno? ... Czemu ja o niej myślę?
O rany... Nigdy nie chciałem by moje emocje wróciły na miejsce, dzięki którym zacząłem się martwić o drugą osobę... Co się właściwie ze mną dzieje? Czyżbym się mylił do wszystkich rzeczy, które mnie spotkały?
Nie wiedziałem co już dalej mam myśleć, poczułem się zakuty łańcuchami do ziemi... Zamknąłem oczy i zasnąłem, nie wiem o której zasnąłem ale obudziłem się z samego ranka.
Przede mną leżał kawał dużego mięsa, prawdopodobnie z dzika. Rozejrzałem się po kątach i zauważyłem przed sobą waderę.
Mallory?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz