wtorek, 17 marca 2020

Od Mallory CD Venira

 Dzień był wyjątkowo mroźny, udając się na polowanie zapuściłam się kawał poza terytorium watahy. Nigdzie nie udało mi się znaleźć nawet zwyczajnego zająca. Wędrowałam z nosem przy ziemi, podnosząc łapy wysoko, aby zapobiec zasypaniu się w śniegu, którego z jakichś powodów z każdym kilometrem od doliny jest coraz więcej. Podczas gdy w Thair Esser praktycznie w ogóle go nie ma, tutaj sięga mi do łokci. Zastanawiałam się, czy warto już się wrócić, ale moją uwagę przyciągnął czerwony ślad ciągnący się kilkanaście metrów ode mnie. Pierwszą myślą, która mi się nasunęła po zauważeniu krwawych kropli, było to, że jest to zapewne sprawka jakiegoś rannego jelenia. Uradowana, że moje poszukiwania pożywienia powoli się kończą, podbiegłam do tropu. Mój zapał ostudziło odkrycie, że to wcale nie są ślady kopyt, tylko innego wilka.
- Tutaj? - szepnęłam rozglądając się dookoła. - Na tej pustelni? 
Nigdy nie pomyślałabym, że przyjdzie mi w okolicy znaleźć wilcze ślady w towarzystwie odrobiny krwi. Coś musiało go zranić. Inne, wrogie wilki? Może zapolował na wyjątkowo silnego byka, który zranił go porożem? A może poturbował go łoś? Zaczęłam się obawiać, że ta pierwsza opcja ma najwięcej sensu. Przez chwilę wahałam się, czy w tej chwili zawrócić i biec na własne terytorium, czy może podążać za nimi i sprawdzić, czy można jakoś temu nieznajomemu pomóc. Przecież nie można go tak zostawić. 
Mijały kolejne sekundy, a ja nadal nie byłam pewna tego, co chcę właśnie zrobić. W jednej chwili po prostu pobiegłam za śladem, kilka razy prawie się przewracając przez śnieg. Pędziłam za nim do momentu, w którym zaczynałam czuć, że moje łapy odmawiają posłuszeństwa. Wtedy stanowczo zwolniłam tempo i oddaliłam się kilka metrów w bok, przemykając między drzewami, aby potencjalny wróg musiał bardziej się wysilić, by mnie dostrzec. Trop prowadził mnie na polanę, gdzie w oddali dostrzegłam tego, za kim podążałam przez cały ten czas. Powoli zbliżałam się do celu, starałam się maksymalnie opóźnić moment, w którym musiałabym wyłonić się spomiędzy drzew. Najwyraźniej wilk dostrzegł mnie już zanim to zrobiłam, co oznajmił donośnym warknięciem. Nie odpowiedziałam mu w żaden sposób, tylko powoli opuściłam swoją osłonę z pni drzew i powoli do niego podeszłam. Kiedy byłam już bliżej dostrzegłam sylwetkę wilka - całkiem postawnego basiora o naznaczonej krwią i teraz dodatkowo najeżonej, czarnej sierści. 
- Nie jestem wrogiem. - powiedziałam zachowując bezpieczną odległość. Był w złym stanie, nie chciałam go bardziej denerwować niż to potrzebne, nie miałam przecież złych zamiarów. - Mam na imię Mallory. - przedstawiłam się czekając na to, jak zachowa się basior.

Venir?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz