poniedziałek, 16 marca 2020

Od Mallory CD Lakris

 Z miejsca, w którym poznałam Lakris, dolina w której znajdował się najbliższy strumień nie była daleko. To około dwudziestu minut marszu normalnym tempem.
- Czy jestem alfą? Teraz prawdopodobnie tak. - odparłam idąc z głową nisko zwieszoną, wpatrzona w trawę przede mną. Tego roku zima była wyjątkowo łaskawa, śnieg pokrył terytorium watahy tylko raz i to na kilka dni. Od tamtego czasu utrzymywał się tylko chłód. Odwróciłam się do basiora, który podążał kawałek za mną. - To nigdy nie była duża wataha, mieszkałam tutaj z rodziną i alfami byli moi rodzice. Po śmierci ich i większości rodzeństwa mieszkałam tu przez jakiś czas z siostrą, to ona rządziła. - wyjaśniłam lekko zwalniając, aby wilk mógł zrównać mi kroku.
- Co się z nią stało, jeśli wolno spytać? - basior spojrzał na mnie jakby lekko wahając się, czy warto podjąć temat.
- Odeszła, bo stwierdziła, że tutaj nic ciekawego jej już nie spotka. Wiesz, nie każdemu pasuje życie w samotności. - mruknęłam przypominając sobie o tym, jak za nią tęsknię. - Ale najwyraźniej to ona nie miała racji, bo ty jakoś tu trafiłeś. Może inne wilki też przypałętają się w te okolice.
Lakris nie odpowiedział, po prostu szedł obok. Minęła dłuższa chwila, zanim postanowił się odezwać.
- Czyli mam rozumieć, że przez cały czas byłaś tu sama? - spytał.
- Tak, przez ostatni rok nie miałam do kogo się nawet odezwać. Trochę to przeszkadzało. - uśmiechnęłam się gorzko. - Jesteśmy prawie na miejscu.
 Przed nami rozpościerała się ogromna dolina, z górki, na której staliśmy, mieliśmy doskonały widok na strumień szumiący niecały kilometr od nas. 
- Ładnie tu. - stwierdził wilk.
- To prawda. To największa dolina na tym terenie, jak sam widzisz, jest tu strumień i trochę drzew, które w cieplejszych porach dają miłe schronienie przed piekącym słońcem. Zapraszam za mną. - szybkim krokiem udałam się w dół góry.
 Kiedy dotarliśmy do strumyka, basior od razu zajął się czyszczeniem swojej sierści z krwi jelenia ubitego wcześniej. Ja natomiast rozglądałam się dookoła, podziwiając ogołocone drzewa, które już za chwilę powinny zacząć się zielenić. Gdy Lakris już doprowadził się do porządku i jego sierść była niesamowicie biała, pomyślałam, że może jeszcze przed zmrokiem warto pomóc znaleźć mu jakieś schronienie na noc.
- Może teraz ci czegoś poszukamy? - usiadłam koło basiora.
- Słucham?
- Schronienia. Jakiejś niewielkiej jaskini, może jakiejś nory. - sprecyzowałam. - To jak?

Lakris?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz