-Jeśli mam wybierać to wolę nocować na dworze. Chociaż warto byłoby znaleźć jakąś jaskinię... - Odpowiedziałem jej na wcześniej zadane pytanie. - Oprowadziłabyś mnie?
-W takim razie chodźmy.
Zwiedzaliśmy całe, rozległe tereny aż do zmroku, przyznam, że pod koniec łapy zaczęły mnie już lekko boleć. Udało nam się jednak znaleźć nawet jakąś jaskinię, całkiem blisko terenów łowieckich, a nawet wody, którą jedynie słyszałem z oddali.
Wadera pożegnała się ze mną i obiecała przyjść rano, niestety nie dała mi się odprowadzić, mówiąc, że ma jeszcze coś do załatwienia. Położyłem się więc na brzegu mojego nowego domu i spojrzałem w górę. Księżyc miał prawie pełną tarczę, więc w ciągu dwóch, może trzech dni nastanie pełnia. Mimowolnie zawyłem i odpowiedziało mi wycie alfy. Powtórzyłem to kilka razy, aż w końcu zamknąłem oczy patrząc na gwiazdy i położyłem głowę na trawie. Delikatny zapach nocy i dźwięk lasu sprawiły, że szybko zasnąłem. Śnił mi się miły sen, chociaż nie wiem o czym.
Obudziły mnie pierwsze promienie słońca wraz z lekkim wiatrem i muchą, która postanowiła mi usiąść na nosie. Szybko ją strzepałem i wstałem się przeciągając. Żwawym krokiem ruszyłem za zapachem alfy, po drodze otrzepując futro z porannej rosy. Po drodze natknąłem się na zająca, który dostał zawału i padł jak tylko mnie zobaczył wyłaniającego się z krzaków. Cóż...nie on pierwszy. Dla pewności skręciłem szaraczkowi kark i zabrałem ciało ze sobą.
Dotarłem do śpiącej Mallory, która obudziła się, gdy tylko znalazłem się w zasięgu 10 metrów od niej. Nieźle. Podbiegłem do niej i położyłem przed nią "upolowaną" istotę.
-Dzień dobry. - Przywitałem się lekko machając ogonem.
-Dzień dobry. - Odpowiedziała po czym spojrzała pytająco na jedzenie. -A to...?
-Prezent i śniadanie. -Usiadłem naprzeciwko niej czekając aż się porządnie rozbudzi.
Mallory?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz